Sekrety Powodzenia - Blog Wandy Loskot

Koniecznie odwiedź mój nowy blog SekretyPowodzenia.com

czwartek, marca 31, 2005

Dlaczego tak jest, ze...

List od jednej z czytelniczek ...

> dlaczego tak jest ze majac swiadomosc,
> ze > konsekwencja i upor prowadza do
> sukcesu chcemy i jednoczesnie jakby
> boimy sie podjac dalszych prob aby
> faktycznie cos wiecej osiagnac. Wydaje
> mi sie ze robie wiecej niz inni, ale
> ciagle krece sie w miejscu. zajmuje
> sie marketingiem sieciowym, duzo czytam
> a ciagle brak efektow ...

Wprawdzie wazne jest zeby byc pracowitym i wydajnym, nie chodzi tutaj koniecznie o to, zeby robic wiecej niz inni. Sukces w biznesie polega na tym tak naprawde, zeby robic mniej niz inni, ale jednak miec lepsze wyniki. O wiele wazniejsze jest CO robisz od tego ILE tego robisz. Czy robisz to co daje wysoko wymierzalne wyniki, czy tez w kolko Macieja powtarzasz robienie czegos co daje wyniki slabe, albo wynikow w ogole nie daje. Jesli to, co robisz nie przynosi pozadanych efektow, to chocby nie wiem ile razy na dzien to robic, to dobrych wynikow to nie przyniesie.. Takie krecenie sie w kolko to przepis na szalenstwo, nie na sukces.

Jesli chodzi o obawy zwiazane z podejmowaniem decyzji to normalka w prowadzeniu biznesu. Nie kazdy jest w stanie temu sprostac - dlatego wlasnie tylko ludzie, ktorzy umieja podejmowac sie ryzyka zyskuja. Oczywiscie chodzi tutaj o ryzyko kontrolowane - ale jednak kto nie ryzykuje ten nie zyskuje.

Najwiekszym ryzykiem jest nie robienia niczego. Na szczescie, to poczucie ryzyka sie zmniejsza kiedy nabieramy wiedzy i doswiadczenia, i takze zaufania w to ze decyzje ktore podejmujemy sa przemyslane i oparte na solidnej wiedzy. Wiedzy na temat budowania firmy, wiedzy na temat marketingu, wiedzy na temat pozyskiwania i obslugi klientow - jednym slowem tych rzeczy, ktore mozesz sie nauczyc na moich stronach SukcesTwojejFirmy.com :-)

wtorek, marca 22, 2005

Twoje diamentowe pola


Jedna z najczesciej opowiadanych histori jest ta o perskim rolniku Ali Hafedzie, ktory slyszac o fenomenalnym bogactwie, ktore mu moglyby przyniesc diamenty, postanowil sprzedac swoje gospodarstwo, zeby wyruszyc w swiat i ich szukac. Tymczasem czlowiek, ktory kupil jego ziemie, odkryl wlasnie tam ogromne zloza diamentow, ktore staly sie pozniej kopalnia w Golkandzie i przeszly do historii jako najbogatsze zloza diamentow.

W Stanach poznalam spora liczbe Polakow, ktorzy zawiedli sie tutaj brakiem mozliwosci. Wlasciwie ogromna wiekszosc jest niezbyt zadowolona z zycia (podobnie jak zreszta wiekszosc Amerykanow). Narzekaja, bo pieniadze tutaj nie leza na ulicy, a ulice wcale nie sia wybrukowane zlotem jak im mowiono :-)

Pamietaj, ze twoje najwieksze mozliwosci takze nie sa gdzies tam daleko -- sa one wlasnie wokol ciebie. Tuz pod nosem. I nie musisz wyruszac w swiat, zeby je znalezc. Przeczytaj o diamentowych polach Ali Hafeda i wez sobie te historie naprawde do serca. Nosisz w sobie prawdziwe zloza diamentow, tylko je musisz wydobyc na wierzch i oszlifowac.

piątek, marca 18, 2005

Decca i Beatlesi


Jesli ktos nie wierzy w twoje poczynania, nie przejmuj sie specjalnie. No i oczywiscie nie przejmuj sie jesli spotykasz sie z odmowa. Pamietaj na przyklad o tym, ze w roku 1962 znana wytwornia plyt Decca odrzucila mozliwosc wydawania plyt Beatlesow. Dlaczego? Uzasadniajac swoja decyzje powiedzieli mniej wiecej tak: "Nie podoba nam sie brzmienie tego zespolu, poza tym grupy gitarowe wychodza juz z mody".

Hehehe :-) Wszyscy wiemy, co sie stalo z grupami gitarowymi w latach szescdziesiatych - a juz w szczegolnosci z ta jedna, prawda?

czwartek, marca 17, 2005

Sila lagodnego stoku

Kiedy staramy sie robic cos czego nigdy przedtem nie robilismy musimy pamietac, ze to calkiem normalne stawiac na poczatku nieporadne kroki. Ale wszystkiego mozna sie nauczyc. Szczegolnie kiedy zaczynamy od najlatwiejszych rzeczy postepujac w strone coraz to trudniejszych - a nie wlasnie na odwrot, co robi niestety WIEKSZOSC ludzi, ktorzy sie dziwia dlaczego im cos nie wychodzi.

Na przyklad przy uczeniu sie jazdy na nartach lepiej zaczac od lagodnego stoku pod okiem cierpliwego instruktora. Oczywiscie tez moze ci sie udac nawet na stromej, oblodzonej scianie i to w towarzystwie kogos ogromnie wymagajacego, kto okaze ci brak cierpliwosci, ale ten drugi scenariusz czesciej sie konczy kompletnym zniecheceniem do sportu narciarskiego na cale zycie.

Ale nawet na lagodnym stoku trzeba sie jednak liczyc z trudnosciami i z tym, ze w trakcie tej nauki od czasu do czasu sie wywalisz na snieg. Na poczatku bedziesz miec problem z zakretami i troche potrwa zanim sie odwazysz na slalom, prawda? Na tych lagodniejszych stokach bedziesz miec jednak wiecej odwagi by doskonalic swoje umiejetnosci i bedzie ci to sprawialo przyjemnosc. Za kazdym razem, kiedy wybierzesz sie znow na narty, bedziesz juz jezdzic troche lepiej. Po jakims czasie nabierzesz tyle wprawy, ze bedziesz sie czuc jak ryba w wodzie i bedziesz sobie swietnie dawac rade nawet na najtrudniejszych szlakach.

Wyobraz sobie jednak, ze jako kompletnego nowicjusza ktos cie zaprasza na narty z helikoptera. Na taka wycieczke helikopterem, z ktorego doswiadczonych narciarzy sie doslownie zrzuca w nienaruszony, gleboki snieg na wysokich i bardzo STROMYCH gorach. Czy mialbys duza szanse na to, bys mial tam taka sama frajde co doswiadczeni narciarze? Czy w ogole uszedlbys z zyciem z takiej eskapady?

Kiedy podazasz za swoimi celami, ogromnie wazne, zeby ustalac je sobie ambitnie i zeby stale wychodzic poza sfere swojegi komfortu. Ale jednoczenie trzeba byc realista i nie porywac sie na cos na co jeszcze nie jestesmy przygotowani, bo to niemal pewna droga do niepotrzebnych i bolesnych porazek, a co za tym idzie do zniechecenia. Zacznij od lagodnego stoku (byle nie ZBYT lagodnego :-)

wtorek, marca 15, 2005

Twoj wlasny drapacz chmur


Wlasnie wyczytalam ciekawe rzeczy na temat drapaczy chmur. Poniewaz dziadek mojego meza wybudowal w 1929 roku najwyzszy wowczas budynek w Minneapolis, ktory do dzis nosi rodzinne nazwisko Rand, duzo ostatnio czytamy na ten temat porzadkujac rozne pamiatki rodzinne. Szkoda, ze byl to ojciec mojej tesciowej, a nie tescia, bo zamiast nazwiska Loskot, moglabym dzis miec takie znane nazwisko, jak Rand, ktore ma swoja historyczna budowle (zartuje tylko, nie mowcie tego mezowi, bo moze mu byc przykro :-)

Wracam jednak do tych wyczytanych ciekawostek na temat drapaczy chmur. Bardzo to interesujace. Czy wiesz, ze te wielkie budynki maja cos w rodzaju ludzkiego szkieletu z zelbetonu? Na przyklad wieza Sears w Chicago, jednen z czterech najwyzszych budynkow swiata, ukonczona w roku 1973 ma 442 metry wysokosci (110 pieter). Same fundamenty tej wiezy maja glebokosc 30 metrow!

Nie wiem ile osob pracowalo przy budowie wiezy dziadka w Minneapolis, bo nie zachowaly sie dokumenty na ten temat, ale te wieze w Chicago, ktora jest cztery razy wyzsza od tej naszej wiezy Rand, budowalo ponad 12 tysiecy ludzi. Sporo, prawda? Wlasciwie to cale miasto pelne ludzi.

Dlaczego o tym pisze? Co to ma wspolnego z sukcesem i powodzeniem w zyciu? Ano bardzo wiele. Przede wszystkim warto sobie zdac sprawe z tego, ze taka wieza w Chicago moze miec te fantastyczna wysokosc 442 metrow dlatego, ze najpierw wybudowano te glebokie fundamenty, a dopiro pozniej cala reszte. Jak wysoko ty masz zamiar sie wzbic w tym roku? Chyba o tym myslisz, prawda? Mam nadzieje ze nie tylko myslisz, ale masz nawet zapisane swoje cele i juz za nimi podazasz. Czy masz jednak przygotowane takze fundamenty? Jakiej sa one glebokosci?

Pamietaj, ze w zyciu stosunkowo latwo jest sie wzniesc chwilowo na szczyty. Wielu ludzi to robi. Mozna sie jakos odbic i poleciec wysoko wzwyz. Ale zeby tam pozostac, to juz sztuka. Trzeba miec swoja solidna wieze, zbudowana na porzadnych podstawach. To wlasnie solidne fundamenty pozwola ci sie na szczytach utrzymac.

poniedziałek, marca 14, 2005

Dlaczego sie zmieniles?

Znane jest powiedzenie "ludzie sie zmieniaja". Rzeczywiscie. Trzeba o tym pamietac, ze wszyscy sie zmieniamy. Na lepsze. Moim zdaniem to jedna z tych najbardziej podbudowujacych rzeczy w zyciu. Palacze przestaja palic, osoby nieaktywne fizycznie sie przeistaczaja w aktywnych, alkoholicy rzucaja nalog picia, nawet kryminalisci zmieniaja sie dosc czesto w przykladnych obywateli...

Miliony - doslownie miliony - ludzi staja sie z dnia na dzien lepsi w tym co robia, pod wplywem nowych wzorcow, pod wplywem doswiadczenia zyciowego, od wplywem wiedzy staja sie bardziej wyrozumiali dla innych, bardziej uczciwi, bardziej uprzejmi. Staja sie bardziej zaangazowani i siegaja po wieksze cele zyciowe. Przywiazuja coraz mniej wagi do tego co w zyciu trywialne.

Co bylo katalizatorem takich zmian w twoim zyciu? Podziel sie prosze swoim doswiadczeniem?

niedziela, marca 13, 2005

Wejdz w swoj rowek

Jeden z czytelnikow napisal:
"Kiedys mialem taki autorski program "4-10-20" - cztery razy dziennie przytulic zone (trzy to za malo - a jesli piec to moglaby pomyslec, ze szaleje za nia), 10 minut dziennie czytac literature pozytywno-motywujaca i wysylac do potencjalnych klientow 20 ofert miesiecznie. Niestety zaniechalem prawie wszystkiego..."

Jesli chodzi o to przytulanie zony, to cztery razy dziennie jest stanowczo za malo. No i dlaczego ma ona nie myslec ze za nia szalejesz? Jesli nie szalejesz - to poszalej za nia i zobaczysz jak sie jakosc jej i TWOJEGO zycia polepszy!

Nie wiem, czemu ten czytelnik tego zaniechal, ale moge sie domyslec - chyba przede wszystkim dlatego, ze trudno wyrobic w sobie jakis nowy nawyk. Wszyscy poruszamy sie po mapie swoich juz nabytych nawykow i automatycznie podazamy ta sama sciezka, ktora podazalismy od lat.

Nasze zycie jest jak plyta dlugograjaca (o ile ktos z was jeszcze longplaye pamieta :-) Raz kiedy igla gramofonu weszla w rowek, na ogol juz w tym rowku pozostala, nawet jak cos sie zatrzeslo i kilka rowkow igla przeskoczyla ...

Kiedy sie pozwolilo plycie przeskakiwac w tym amym miejscu kilka razy, igla tworzyla nowy rowek miedzy rowkami i wtedy juz chocby nie wiem co, plyta zawsze przeskakiwala w tym samym miejscu. Okropnie to bylo denerwujace, cale szczescie, ze wymyslono wreszcie mp3 - bo nawet plyty CD tez przeskakuja...

Co to ma do naszych przyzwyczajen? Podobnie jak z plytami dlugograjacymi, trzeba konsekwentnego dzialania, zeby sie wytworzym w naszym zyciu taki nowy rowek, ktory sprawi, ze stare przyzwyczajenia zastapimy nowymi. Na poczatku trzeba sie nad tym bardzo koncentrowac. Ktos kiedys jakos tam wyliczyl, ze kiedy przestawisz kosz na smieci z prawej strony biurka na lewa, bedziesz przez trzy tygodnie jeszcze rzucac z rozpedu smieci na podloge po prawej stronie biurka. Ale w pewnym momencie sie przestawisz.

Na poczatku roku, wszyscy prawie sie myla i pisza z rozpedu date 2004 zamiast 2005 -- ale jednak jakos sie do tej nowej daty stopniowo przyzwyczajamy...

Dlaczego?
Bo stale sie o to STARAMY.
Nie poddajemy sie, nie machamy reka.

Co by sie stalo, gdyby na poczatku roku, po kilku pomylkach z ta data ktos powiedzialby - eh tam, nie moge sie do tego przyzwyczaic, nie bede sie wiec wysilac i bede pisac date ubiegloroczna. Cos takiego nie wchodzi w gre, prawda?

Podobnie z tym koszem na smieci - jesli chcesz go miec po lewej stronie biurka, to nawet mimo tego, ze te smieci na poczatku trafiaja na podloge, nie przestawiasz kosza, bo wiesz, ze w miare praktyki sie jednak dostosujesz.

Tak samo jest z tym przytulaniem zony, czytaniem literatury motywujacej i z wysylaniem ofert do klientow. Zabierze nam troche czasu zanim sie przyzwyczaimy do czegos nowego, ale jestesmy w stanie sie przyzwyczaic do wszystkiego.

Jesli tylko z tego nie ZREZYGNUJEMY!

Niestety, wiekszosc ludzi przedwczesnie rezygnuje. Machaja reka mowiac "nie da sie juz tego zmienic". Nawet cytuja cos gornolotnego w rodzaju "dojrzale drzewo nie nagina sie juz latwo". - Nic nie jest latwo. Latwo jest tylko lezec na kanapie (ale na dluzsza mete to koszmarna katorga :-)

sobota, marca 12, 2005

Kariery zeslancow

W czasie irlandzkiego powstania w roku 1848, Anglicy zaaresztowali grupe mezczyzn, Zostali oni postawieni przed sadem i wszystkich skazano na smierc za zdrade majestatu. Pod wplywem wielu protestow krolowa Wiktoria zamienila im te kare smierci na zeslanie do Australii, ktora wowczas byla rownie odosobniona od swiata i rownie pelna ogromnej ilosci zeslanych wiezniow co Syberia.

Minely lata. W roku 1874 Krolowa Wiktoria zostala zaskoczona informacja, ze Sir Charles Duffy, ktory wlasnie zostal wybrany na premiera Australii byl tym samym Charles Duffy, ktory zostal pozbawiony praw 26 lat wczesniej. Kiedy zapytala sie, co stalo sie z innymi zeslancami z tamtego powstania, okazalo sie ze:

- Morris Lyene zostal Prokuratorem Australii.
- Michael Ireland zostal nastepca Lyene'a.
- Thomas McGee zostal Ministrem Rolnictwa w Kanadzie.
- Terrence McManus zostal generalem w armii amerykanskiej.
- Thomas Meagher zostal Gybernatorem stanu Montana w USA.
- John Mitchell byl cenionym politykiem, a jego syn John Purroy Mitchell zostal legendarnym burmistrzem Nowego Jorku.
- Richard O'Gorman zostal Gubernstorem Nowej Funlandii.

Ciekawe, prawda?

Karawana idzie dalej...

Nie myslcie sobie, ze we wszystkich listach, ktore dostaje zaraz mnie wszyscy doceniaja albo chwala za to co robie. Na przyklad niejaka Olga, psychoterapeutka, ktorej nie starczylo odwagi by podpisac sie pelnym nazwiskiem, napisala tak:

"...czytajac twoje truizmy mozna jedynie skonstatowac fakt ze sa na swiecie ludzie ktorzy zyja z eksploatowania ludzkiej naiwnosci i nadziei na sukces... Juz wole tych "moich" zlodziei i pijaczkow. Przynajmniej wiem z kim rozmawiam, a nie z jakas nawiedzona naciagaczka..."

Oj we... - wzdycham, troche mnie to smieszy, troche smuci. Zacytowalam ten list dla zilustrowania, ze chocby nie wiem jak sie starac, nigdy nie dogodzimy wszystkim. Od czasu do czasu wszyscy musimy wzruszyc ramionami i powiedziec "no coz, psy szczekaja a karawana idzie dalej". W takich wypadkach, ogromnie pomocna jest ta gruba skora, o ktorej tutaj pisalam.

Zakoncze swoim ulubionym truizmem, o ktorym najwidoczniej psychoterapeutka Olga zapomniala: jeszcze sie taki nie urodzil coby wszystkim dogodzil.

piątek, marca 11, 2005

Czy to fakt czy opinia?

Tomasz Slebioda napisal do mnie ostatnio bardzo interesujacy list na marginesie artykulu Nie Ma Dymu Bez Ognia?:

----> ciach

Jestem agentem ubezpieczen na zycie ale przedtem bylem policjantem. Scigalem sprawcow
przestepstw kryminalnych, a pod koniec kariery (czyli przed przejeciem na emeryture, w wieku ... 37 lat :-) nadzorowalem sprawy zwiazane ze sciganiem przestepstw w moim miescie. Pracujac w tzw. sluzbach operacyjnych czesto spotykalem sie z plotkami, "wymyslami" roznych ludzi.

Zauwazylem, ze plotki powstaja praktycznie z trzech powodow: 1. zazdrosci, 2. zlosci, 3. checi zaimponowania rozmowcy (czyli zwyklej glupoty). Najlepsza obrona przed plotkarzem jest zadanie mu pytania: czy to o czym mowi jest faktem, czy opinia? Po chwili okazuje sie, ze on to slyszal od szwagra - czyli jest to opinia szwagra, a jak ty myslisz o tej osobie ? ( to jest opinia szwagra, a co ty o tym myslisz, czy naprawde tak myslisz, na podstawie jakich faktow tak sadzisz, itd., itp).

Pamietasz Wando swoj wyklad w Poznaniu? Pelna sala ludzi. Gdyby w chwili, gdy cos mowilas, wszedl ktos na chwile do sali, a potem po wyjsciu na korytarz, ktos inny zadal mu pytanie co widziales? Powiedzialby - kobieta mowila, a cala sala ludzi z zainteresowaniem sluchala! W takiej odpowiedzi faktem jest tylko, ze kobieta mowila. Reszta to opinia. Skad wiadomo, ze ludzie sluchali z zainteresowaniem? Mieli wzrok skierowany na kobiete, milczeli, niektorzy cos pisali - to sa fakty. "Sluchanie z zainteresowaniem" jest opinia tego czlowieka, oparta na jego wlasnych doowiadczeniach, (a nie faktach) niekoniecznie zgodnych z doswiadczeniami innych ludzi.

Przez kilkanascie lat "odsiewalem ziarno od plew" w pracy policyjnej i niestety czesto sie okazywalo, ze... wsrod plew ziarna nie bylo. Zapamietac warto FAKT, czy OPINIA! Pozdrawiam. Tomasz

środa, marca 09, 2005

Czy masz drogi gust?

Przyznaje sie bez bicia. Mam raczej drogie gusty i nawyki. Gdyby jakis facet chcialby mnie zaprosic na randke, nie byloby tanio (cale szczescie, ze juz jestem szczesliwa mezatka :-) Jesli juz jem poza domem, a lubie, to byle jaka restauracja odpada, choc mojemu mezowi jest raczej wszystko jedno, bo nie nalezy do smakoszow. Jesli teatr albo koncert w filharmonii - chce miec po prostu najlepsze miejsca. Chce miec tez co tydzien swiezy bukiet kwiatow w domu (chcialabym codziennie, ale sie ograniczam). Masaz co tydzien u mnie w domu to rutyna, dwa razy w tygodniu sesje z trenerka. Co miesiac chodze do kosmetyczki i pedikurzystki. Jesli chodzi o wlosy, to czeste wizyty u dobrej fryzjerki, mowy nie ma o odrostach.

Nie lubie ogladac telewizji na malym ekranie a wiec mam wielki ekran. Takze plaskie duze ekrany przy komputerach. Kocham wysokiej jakosci ciuchy - niekoniecznie znane marki, ale z miekkich materialow, dobrze wykonczone. Z tym trudno, bo swiatowej jakosci ciuchy nielatwo dostac w moim rozmiarze (dlatego sie odchudzam :-) I po prostu kocham drogie buty.

Lubie bialy metal, ale nie nosze juz srebra, tylko biale zloto i platyne, z diamentami sporej wielkosci, ktore ogromnie polubilam odkad moge je miec. Doceniam tez niezawodnosc rolexa i lekkosc prowadzenia mojego mercedesa. Kiedy podrozuje samolotem to tylko pierwsza klasa. Kiedy sie zatrzymuje w hotelach, to tylko w tych najlepszych... Liczy sie nie tylko wyglad budynku, ale miekkosc i rozmiar lozka, podgrzewana podloga w lazience, wysokiej jakosci meble i dywany. I obsluga niemal odgadujaca moje zyczenia. Cena jest juz rzecza drugorzedna.

Moze pomyslisz, ze jestem materialistka. Zepsuta. Wymagajaca. - Ano jestem... Choc moze niekoniecznie "zepsuta". Ale nie sadzisz, ze malutki bar z piwem moze byc ciekawszy na plazy karaibskiej niz maly bar z piwem na przedmiesciu twojego miasta? Czy nie byloby fajnie zadecydowac nagle: "robie przerwe - pora na wakacje" i... pojechac tam gdzie naprawde chcesz pojechac - nie tylko tam gdzie mozesz sobie pozwolic i KIEDY sobie mozesz pozwolic?

Co sadzisz na temat moich wymagan, mowi bardzo wiele o tym jak wiele sam/sama wymagasz od zycia i czy masz albo nie masz perspektywy na to by stac sie samemu bogatym czlowiekiem. Nie mowie tutaj o bogatym wnetrzu, ktore oczywiscie jest ogromnie w zyciu potrzebne.

Zeby byc tylko dobrze zrozumiana, dodam, ze kocham wieczory przy kawie z przyjaciolmi (nawet bez kawy :-) i rozmowy do pozna w nocy na tematy kultury, biznesu, polityki i wspominanie tych naszych lat mlodzienczych. Kocham zasmiewanie sie z docipow. I lubie sluchac z przejeciem o projektach, ktore absorbuja moich przyjaciol.

Jestem pewna, ze dajesz w upominku piekne przedmioty swoim znajomym i czlonkom rodziny - na imieniny, na gwiazdke, moze nawet bez okazji. Czy dajesz sobie takze piekne upominki? Czy czujesz sie warta osoba zeby wydac na siebie, zeby chciec i nawet wymagac dla siebie tego co w zyciu najlepsze?

Po tylu latach zajmowania sie tematyka sukcesu zaczynam sobie coraz bardziej zdawac sprawe z tego, ze ludzie nie osiagaja w zyciu tyle ile mogliby osiagac nie dlatego ze brak im umiejetnosci albo mozliwosci. Nie, nie, nie. Kiedy tak naprawde sie zastanowic, to jest wprost zadziwiajace, jak latwo mozna dzisiaj zdobyc umiejetnosci wymagane do osiagniecia sukcesu - takze w Polsce. Jesli watpisz, zapoznaj sie z uczestnikami turnieju Protegowani - a moze nawet z tymi, ktorzy nawet nie probowali wykorzystac tej nadarzajacej sie okaczji, zadziwiajace jak wiele osob nawet nie probowalo!

Ludzie nie osiagaja tyle, ile mogliby w zyciu osiagnac przede wszystkim dlatego, ze niewiele od zycia chca. Sami nie domagaja sie od zycia tego co najlepsze i krzywym okiem patrza na kogos kto smie domagac sie wiecej. Bogactwo i sukces, szczescie i powodzenie w ukladach miedzyludzkich, wszystko to zaczyna sie w naszych glowach. To od tego w jaki sposob myslisz i ile naprawde chcesz, zalezy ile w zyciu dostaniesz - a poniewaz nigdy nie dostaniesz wszystkiego co chcesz, musisz chciec bardzo bardzo wiele, zeby miec duzo....

Wiecej na temat tego chcenia napisze jutro - a w miedzyczasie, oczywiscie wasze komentarze mile widziaze...

wtorek, marca 08, 2005

Kochajmy porazki

Jednym z ciekawszych listow, ktore dostalam ostatnio by ten od Ireneusza Tomczyka:

----> ciach

Nawiazujac do Nie Ma Sukcesu bez Porazek chcialbym bardzo krotko napisac jakie wydarzenia mialy wplyw na moja zmiane. To co Pani pisze - nt. porazek, malych upadkow, itp. jest w 100 % jak najbardziej prawdziwe( porazka, chwilowe niepowodzenie JEST NAJLEPSZYM doswiadczeniem jakie moze sie przydarzyc kazdemu czlowiekowi - pisze to z pelna odpowiedzialnościa).

Jesli przez caly czas wszystko "idzie dobrze" to raczej nie ma szans, abysmy sie nauczyli czegos nowego ( albo przynajmniej ulepszyli to, co juz robimy w miare dobrze). Wymienie tylko kilka sytuacji w moim zyciu, ktore na poczatku wydawaly mi sie "katastrofa", natomiast dzieki temu zaczalem zupelnie inaczej "funkcjonowac" - dokonalem wielu zmian:

1. Powazny wypadek samochodowy ( dzieki temu stalem sie bardziej pokorny wobec zycia, bardziej powaznie zaczalem podchodzic do wszystkich spraw).

2. Zmiana pracy ( z dobra pensja) na prace na prowizji ( na poczatku - wielka zapasc finansowa) - nauczylem sie pracowac dla siebie, tak naprawde zobaczylem jak to jest dbac o wlasny interes.

3. Zadluzenie na kwote ok. 15000 ( dla mlodej osoby jest to kwota dośc znaczaca w Polsce) - nauczylem sie, ze finanse sa jednym z najlatwiejszych problemow do rozwiazania. Jest cala masa sposobow jak sobie z tym radzic.Znacznie trudniej jest w innych sferach zycia.

4. Skreslenie z listy studentow na ostatnim, V roku ( udalo sie powrocic). Dowiedzialem sie, ze mozna praktycznie wszystko wynegocjowac, jesli sie dobrze przygotujemy do spotkania - udalo mi sie tak poprowadzic rozmowe, ze Dziekan Uniwersytetu z powrotem wpisal mnie na liste studentow.

Jest to kilka drobnych sytuacji. Moglbym ich wymienic znacznie wiecej, natomiast chcialbym wszystkim powiedziec, zeby nie bac sie porazek. Mozna powiedziec, ze im wiecej tym lepiej (juz Pani o tym pisala). Oczywiście nalezy wyciagac wnioski i zmieniac wlasne zachowanie, postepowanie, aby osiagac lepsze rezultaty. Mi jak do tej pory udaje sie to dosc dobrze. No i moge powiedziec, ze o wiele wiecej razy "upadalem" niz wiekszosc moich znajomych, natomiast jesli chodzi o rezultaty - to moje sa chyba troche lepsze.

Pozdrawiam Pania oraz wszystkich czytelnikow "Sekretow Powodzenia"
Ireneusz Tomczyk - megabiznes.pl

---> ciach

Nic dodac - nic ujac!

Pragnienie Milosci

Ogladalam ostatnio "Chopin - Pragnienie Milosci" - na pewno warto obejrzec, chocby po to, zeby sobie zdac sprawe, ze wielki talent, slawa i pieniadze nie wystarczaja, zeby sie poczuc czlowiekiem sukcesu. Ciekawostka jest tez, ze po przyjezdzie do Paryza Chopin nie mogl spzredac ani jednego utworu ( bo byly to tylko same pasaze).

"To nie brzmi i dlatego nie da sie tego sprzedac" - powiedzial Chopinowi wprost wydawca, pytajac go zaczepnie "czy wie pan po co jest fortepan?". Nie dostal nawet propozycji dawania lekcji gry na fortepianie...

Ktore filmy - stare i nowe - umiescilibyscie na liscie "lektury obowiazkowej" - albo chocby sprzyjajacej powodzeniu?

Jeden z czytelnikow, nie pamietam juz niestety kto, napisal kiedys na stara liste dyskusyjna:
"Ja co roku nie moge przepuscic filmu pt. "Mlodzi gniewni". Na pozor o najgorszych ludziach, którzy nigdy nic nie osiagna. Coz wcale tak nie musi byc, ale nie o to chodzi. Ja cenie bardzo sobie WALKE o swoje marzenia i cele. To jest w tym filmie znakomicie ukazane."

a ktos inny (tez juz nie wiem juz kto) pozniej dodal:
"Masz racje, to dobry film i dobry przyklad. Opiekunka tej trudnej mlodziezy z tego filmu po prostu w nich wierzyla i traktowala tak, jakby byli dobrzy - i tacy zaczeli sie stawac. Jest to doskonalym potwierdzeniem tak zwanego "Efektu Pigmaliona". W sztuce Shawa "Pigmalion" profesor pomaga kocmoluchowi o nazwisku Eliza Doolitte stac sie elegancka dama. Zasadniczo udaje mu sie to tylko dzieki temu, ze zawsze traktuje ja jak dame, az w koncu ona zaczyna spelniac jego oczekiwania. Goethr ujal to nastepujaco: "Traktuj czlowieka wedlug tego, jak wyglada, a uczynisz go gorszym. Ale traktujac go wedlug tego, kim moglby byc, naprawde takim go uczynisz". Wiara w dobre intencje drugiego czlowieka moze zdzialac cuda.

Ze wzgledu na wiek...

W jednym z dzisiejszych listow wyczytalam: "...Jednak ze wzgledu na wiek (62) wydaje mi sie, ze nie wszystkie rady moge zastosowac...."

Tego typu stwierdzenie, w roznych mozliwych wariacjach stale sie przewija przez moja skrzynke pocztowa. Czy wiek jest powodem, ze nie wszystkie rady mozna zastosowac? No jasne. Ale odnosi sie to do kazdego wieku - bo kazdy wiek ma przewage i kazdy wiek powoduje ze sa jakies tam, na ogol nieznaczne, ograniczenia. Nie tylko wiek, sa wszelkiego rodzaju inne ograniczenia, ktore kazdy z nas ma. Chodzi jednak o to, zeby dazac do spelnienia sie w zyciu wykorzystac maksymalnie to co sie ma, nie koncentrujac sie na brakacch, pamietajac o tym, ze jakies tam braki i ograniczenia ma kazdy. Tak bylo, jest i bedzie i jest to zwyczajna normalka, zadna wielka przeszkoda. Ot, czasami slonce swieci, czasami pada. Jedni maja takie ograniczenia innni takie - a wiec nie kazdy moze skorzystac z kazdej rady.

Jesli jestes wiec czlowiekiem dojrzalym, nie mysl o tym czego ze wzgledu na wiek nie mozesz zrobic - koncentruj sie na tym jak masz przewage ze wzgledu na wiek i na tym co mozesz zrobic wlasnie ze wzgledu na swoje wiek. To od ciebie zalezy w jaki sposob na to patrzysz, na cos co cie hamuje, czy na cos co ci dodaje skrzydel.

Kiedys napisalam caly artykul na ten temat - Za Pozno Jest po Smierci